Miałam skomentować blogi… Ale miałam w chuj nauki (ostatnia klasa, nie da się obijać x.x), więc teraz wszystko już na pewno zrobię Wybaczycie? /Gunsowa
*perspektywa Stevena*
-----------------------------------------
Pająki... Wszędzie te paskudne pająki. Obłażą mnie ze wszystkich stron. Głupi Izzy! Nie przypilnował swoich zwierzątek a teraz ja cierpię... Nikt nie chce mi pomóc. Nikt mnie nie słyszy. A one mnie zżerają. Ratunku!
- Stevenkuu... - ze strasznego snu obudziło mnie szczebiotanie Lizzy.
Miałem przyspieszony oddech i byłem zlany zimnym potem. Nie wiedziałem co się dzieje i czy ten sen był na pewno tylko snem.
- Lizzy skarbie... - mocno przytuliłem moją dziewczynę.
Tylko się skrzywiła i mnie odepchnęła.
- O co chodzi? - spytałem i spojrzałem na nią nie rozumiejąc jej zachowania.
- Jak to nie wiesz?! Cały czas mnie ignorujesz!- zawołała i uderzyła mnie w twarz.
Au! Złapałem się za piekący policzek. - Jesteś taki egoistyczny! Śpisz i nawet nie zdajesz sobie sprawy, że ja cię potrzebuję! Masz mnie po prostu w dupie... - głos jej się załamał i zaczęła pochlipywać.
Naszły mnie wyrzuty sumienia. Nie chciałem żeby przeze mnie płakała.
- Lizzy... Ja przepraszam... - wymamrotałem niepewnie.
Spojrzała na mnie rozgniewana.
- Tylko tyle? Może byś mi to jakoś wynagrodził? - powiedziała z pretensją i zmrużyła oczy.
- Kupie ci nowe buty. Co ty na to kochanie? - uśmiechnąłem się do niej.
Od razu się rozpromieniła. Sprawianie innym prezentów nie jest złe, a skoro przy tym moja Lizzy się cieszy to dlaczego by nie? Zbliżyłem się do niej, aby ją pocałować, jednak ta wydęła usta i odsunęła się.
- Co znowu nie tak? – zapytałem speszony jej reakcją.
- Śmierdzi ci z japy. – syknęła i wstała z łóżka.
Kobiety… Nigdy ich nie rozumiem. Tęsknym wzrokiem spojrzałem na pośladki Lizzy które po chwili zniknęły za wysuwanymi drzwiami naszego mini pokoiku. Przeciągnąłem się i na wszelki wypadek sprawdziłem czy nigdzie nie ma tych paskudnych pająków. Z naszego salonu (?) dobiegły mnie jakieś wrzaski. Awantura? Nie może mnie tam zabraknąć! Narzuciłem portki na tyłek i jakąś koszulkę, która była pod ręką. Wyszedłem z pokoju, aby sprawdzić co się dzieje. To Duff i Patrick. Reszta zespołu też ciekawa co się dzieje uważnie obserwowała całą sytuację. Brakowało tylko Izzyego.
- CZY TY NAPRAWDĘ MYŚLISZ, ŻE JESTEM LAMĄ? – krzyczał nasz menadżer machając McKaganowi jakimiś kartkami przed twarzą.
- Wszystko na to wskazuje… - odparł blondyn ocierając twarz ze śliny swojego rozmówcy.
O co chodzi z tą lamą? Coś mnie ominęło? Będę musiał się dowiedzieć, bo sądząc po Axlu, który zaczął tarzać się ze śmiechu, było to coś zabawnego.
- Ty się powinieneś leczyć na mózg! – warknął Patrick i cisnął kartkami o podłogę.
- Moja ankieta… - jęknął pod nosem basista i zaczął zbierać papiery.
Posłałem pytające spojrzenie na Slasha, jednak tylko wzruszył ramionami i odpalił papierosa. W tym czasie Patrick poszedł do kierowcy, aby się od nas odizolować. Do głównego pomieszczenia wkroczył Adrian. Chwilę wgapiał się w Susan, która właśnie cała rozczochrana wyszła ze swojej sypialni, jednak po chwili wrócił mu rozsądek.
- Za godzinę zatrzymamy się w hotelu. – zaczął mówić starając się nie zerkać na Duffiastą – Na czym to ja skończyłem… A, odpoczniecie i następnego dnia wieczorem gracie koncert. Szczegóły omówimy później.
Kierownik trasy jeszcze raz spojrzał na brunetkę i udał się tam, gdzie jego przyjaciel.
W HOTELU
-----------------------------------------
*perspektywa Susan*
------------------------------------------
Adrian razem z Patrickiem zorganizował zebranie dla całej ekipie pomagającej przy trasie i koncertach. Wyznaczył każdemu z nas poszczególne zadania jakie mamy zrobić przed jutrzejszym występem. Mi akurat nie trafiło się dużo roboty. Wystarczy tylko, że razem z Carrie (moją przełożoną) przyszykujemy stroje dla Axla, Duffa i Stevena. Reszta chłopaków uznała, że wystąpią w tym co sami sobie wybiorą, a my mamy tylko skontrolować czy nie jest to coś co według menadżera jest niestosowne. Wychodząc z sali konferencyjnej, gdzie było zebranie, natknęłam się na mojego brata. Szedł jak zwykle z głową w chmurach i wlazł we mnie. Auć…
- O, młoda. – spojrzał na mnie – Wszystko w porządku?
Nie ukrywam, że zdziwiło mnie to pytanie.
- No… Ta. Trochę mnie poturbowałeś, ale nic mi nie jest. – odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- Nie o to pytam. – przewrócił oczyma – Mam na myśli Adriana. Dziwnie na ciebie patrzy… Nie zmusza cię do niczego?
O co mu do cholery chodzi? Kierownik trasy dziwnie na mnie patrzy? Nic nie zauważyłam. Pewnie mu już całkiem od tego syfu w głowie się poprzewracało. Lepiej, żeby nie wspominać mamie jak zabija czas jej synek w wolnych chwilach od koncertowania… Mi też by się oberwało, że go nie pilnuje.
- Jest w porządku. – odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
- To super. – wyszczerzył zęby i poczochrał mi włosy – Idziesz z nami na basen? Saul wyrywa panienki swoim tekścikiem. Dobra zabawa.
I tak nie miałam nic lepszego do roboty, więc poszłam za nim. W głowie jednak wciąż siedziała mi myśl Adriana. Przecież to stary, łysy dziad. Co on ma do mnie? Może jednak Michael ma rację i on rzeczywiście się na mnie patrzy. Jednak wolałabym, aby to były tylko jego urojenia…
Prawie całe Guns N’ Roses (brakowało Izzyego) leżało rozwalone na leżakach przy basenie. Steven razem z Lizzy o czymś rozmawiali popijając kolorowe drinki, Slash kręcił się przy jakichś dziewczynach, a Axl opalał.
- Idę do mojego Pudla. – powiedział Duff klepiąc mnie w ramię i dołączył do Saula.
Nie wiedząc co robić, skierowałam się w stronę Axla.
- Można? – zapytałam wskazując na wolny leżak obok jego.
Otworzył jedno zielone oko, a po chwili usiadł wyprostowany z uśmiechem na twarzy.
- Duffiasta! – wyszczerzył zęby – U mnie zawsze jesteś mile widziana. Siadaj. Chcesz drinka?
- Brat nie pozwala mi pic. – odpowiedziałam.
Rose rozejrzał się po okolicy i przeczesał włosy palcami.
- Jak widzisz, jest zajęty. – wskazał na blondyna – Może jednak dasz się namówić na jednego?
Po chwili zastanowienia pokiwałam twierdząco głową. Nie jestem dzieckiem, aby o mnie decydował, tym bardziej, że jestem już pełnoletnia. Wokalista kiwnął do kelnerki, a ta po chwili przyniosła dwa kolorowe napoje z mini parasoleczkami i owocami wbitymi na wykałaczki.
- Twoje zdrówko. – uśmiechnął się uroczo i pociągnął łyk.
Zrobiłam to samo. Wokalista odłożył drinka na stoliczek obok i wziął z niego jakieś czasopismo.
- Wcześniej oglądałem ciuchy w tym magazynie, ale nie wiem co zamówić. Pomożesz mi wybrać? – zapytał patrząc mi w oczy.
- Jasne. – uśmiechnęłam się zachęcająco.
Wokalista zaczął otwierać magazyn.
- Chyba wygodniej będzie jak usiądziesz przy mnie. – stwierdził i rozłożył się na leżaku robiąc mi miejsce.
Położyłam się przy jego boku, innej opcji nie miałam.
- Ładne masz perfumy. – stwierdziłam po chwili.
Chłopak się uśmiechnął, upił kilka łyków drinka i zaczął pokazywać mi gazetę. Kiedy skończył położył swoją rękę na moim ramieniu obejmując mnie. Chyba zaczynał działać na mnie jego urok osobisty… Oparłam głowę o niego i przymknęłam oczy. Jego wargi delikatnie musnęły moje usta. [a reszta w nowym rozdziale, żeby było fajnie hehehe przyp. tł. wrednej Gunsowej].